wtorek, 24 kwietnia 2012

4-Louis

Masz tak? Idziesz gdzieś ale cholernie sie boisz? Masz coś zrobić ale ręce drząci jak galarareta?
Idziesz gdzieś sam ale za cholere tam nie pójdziesz. Zwykłe czynności które robiłes z przyjaciółmi,
teraz ich nie zrobisz.  Tak właśnie teraz masz ty. Idziesz na casting do filmu. Wkońcu twoim marzeniem
było być aktorką. Taką z prawdziwego zdarzenia. Zależy ci na tym.  Dostajesz numer 1234. No cóż
to w końcu nie był casting do miejscowego przedstawienia. To był castin do filmu który podobno ma byc
puszczany na całym świecie. Każą ci zagrać dziewczynę która właśnie teraz dowiaduje się o śmierci
rodziców. Nie było to trudne przed chwilą straciłaś członka rodziny. Brata. Bardzo go kochałaś. Był
częścią ciebie. Jak każdy bliźniak. Spędzaliście razem każdą wolną chwilę. Wszyscy wokół się dziwili
że masz z nim aż tak dobry kontakt. Bo przecież każde rodzeństwo krzyczy na siebie, bije się i Bóg wie
co jeszcze. A teraz? W ciągu jednej chwili musiałaś przestać. Czułaś pustkę jakby ktoś zabrał ci zabawkę.
Ale on był twoją ulubioną zabawką.
Zagrałaś scenę którą musiałaś zagrać. Zrobiłaś to jak najlepiej potrafiłaś. Robiłaś to dla niego.
On zawsze ciebie wspierał. Rozpłakałas się i bez słowa wybiegłaś z sali przesłuchiwań.
Zawsze gdy miałaś wolną chwile szłaś nad grób swojego braciszka. Teraz też to zrobiłaś. Usiadłaś na ławeczce, i zaczęłaś do siebie mówić. Zawsze wierzyłaś że on ciebie słyszy. Opowiedziałaś mu wszystko co dziś robiłaś. Nawet się nie zorientowałaś a zaczęłaś mówić to wszystko na głos. Nagle na ramieniu poczułaś czyjąś rękę.Odskoczyłaś jak oparzona. Był to chłopak z dłuższymi brązowymi włosami. Jego uśmiech od razu sprawił że serce ci zmiękło. Miał na sobie białą bluzkę w paski. Czerwone spodnie. Miał około dwadzieścia lat. Ale jego oczy sprawiły że wydawał się młodszy. Zapytałaś się jego jak długo tu siedzi. Odpowiedział
-Wystarczająco długo. Obserwowałem cię od dłuższego czasu. Siedziałem nad grobem mojej babci.
Gdy wypowiedzial słowo babcia w jego głosie coś zadrzało. Słyszałem że byłaś na castingu. Jak ci poszło?
Opowiedziałaś że beznadziejnie. On tylko ciebie pocieszał. Powiedział że odzwonią. Wyszliście razem
ze cmentarza, szliszcie razem. Doszło do tego że wylądowaliście na rynku. Siedzieliście razem, jedliście
lody. Każde z was miało tyle do powiedzienia. To dziwne znacie się zaledwie pare godzin a już wiecie o
sobie wszystko. Dogadywaliście się. Nagle waszą rozmowę przerwał telefon.  Naprawde? O boże dziękuję za szansę. tak będę już jutro dziękuję dziekuję! Rozłączyłaś się. Zaczęłaś piszczeć krzyczeć. Louis razem z tobą. Zachowywaliście się jak dzieci. Ludzie przechodzili obok was  i mysleli sobie że jesteście uciekinierami z psyhiatryka. Nagle, jego usta złaczyły się z twoimi. Zaczęliście się całować. Chciałaś przerwać bo co
za debilka całuje sie z nowo poznaną osobą. Podobało ci się wasza bliskość.

Minęlo już kilka miesięcy. Ty z Louisem byliście parą. Bardzo się kochaliście. Uwielbialiście siebie. Było w was coś co budziło u innych miłe uczucie. Mimo że Louis jest w sławnym boybandzie. Jego fanki ciebie zaakceptowały.Tego dnia szykowałaś się na premierę. Biegałaś po całym domu jak oszalała. Nie mogłaś znaleźć zwykłej rzeczy jak klucze które zawsze były w tym samym miejsu. Stolik przy drzwiach. Louis zamiast ci pomoc śmiał się. Zaczęłaś na niego krzyczeć żeby ci pomógł. A on w końcu złapał klucze. Podszedł do ciebie złapał za ramiona. Poruszał brwiami i powiedział coś za coś? Pocałowaliście się i zabrałaś mu klucze.  Pożegnałaś sie z nim i wsiadłaś do samochodu. Cieszyłaś się na premierę swojego pierwszego filmu. Louis miał dojechać do ciebie za godzinę.Włączyłaś radio. Leciała ulubiona twoja piosenka. Zaczęłaś śpiewać na cały głos. Było tak głośno że nie usłyszałaś trąbienia samochodów. Gdy się zorientowałaś było już za późno. Dwa samochody wjechały w ciebie. Jeden od strony pasażera drugi od strony kierowcy którym byłaś ty. Nie miałaś szansy.

A on? Dojechał. Ale nie na premierę. Tylko na miejsce gdzie kiedyś się spotkaliście. Tak tam gdzie poraz pierwszy się poznaliście. Tak to był cmentarz. Teraz zamiast ciebie na ławeczce przy grobie siedział on. Płakał. Teraz to on mówił do siebie.Powiedział tylko: pamiętasz [twoje.imie] jak miałem dojechać do ciebie na premierę? Chciałem załatwić wszystkie formalności związane z zaręczynami. Chciałem żebyś była panią Tomlinson. Widocznie spóźniłem się. Na te słowa zerwał się lekki wiaterek. Zaraz po tym ulewa. Jakby to był jakiś znak dla niego.

A po tym życie się toczyło powoli. Dla niego dzień to była wieczność. Ale wierzył że wkońcu się kiedyś spotkacie.


~~~~~~~~
To już 4 imagin. Znowu smutny, ale na razie tylko na takie mam wenę. Dajcie znać czy wam się spodobał. Napisałam go dzisiaj. A powinnam powtórzyć sobie wzory przez egzaminem. Ale co tam : )
Ronnie.

3 komentarze:

  1. Jej jeszcze chyba takiego smutnego nie czytałam ;(
    I tak mi się baardzo pododba <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Supeeer, tak jak reszta.
    Ale w tym się popłakałam.
    zapraszam do mnie: http://onedirectionstoryniall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeden z moich ulubionych. Ma w sobie coś.

    OdpowiedzUsuń